Spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia, wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!

DZIENNIKARSTWO — SŁUŻBA, NIE WŁADZA!

Ilu jest w Polsce dziennikarzy? Dwadzieścia, trzydzieści tysięcy – może więcej. Jeśli policzyć wszystkich, którzy się za dziennikarzy  UWAŻAJĄ, produkują wizytówki z napisem REDAKTOR, uczestniczą w konferencjach prasowych, akredytują się na mecze piłkarskie, obsługują różne konferencje, kończą jedną z ponad dziewięćdziesięciu szkół (kierunków, wydziałów) dziennikarskich – to liczba ta zaiste jest imponująca. Być REDAKTOREM  teraz, to nobilitacja, to wejście do kręgu ludzi wtajemniczonych, WIEDZĄCYCH więcej niż przeciętny obywatel, wpływających na losy kraju. Przekonałem się o tym także, widząc rekordową frekwencję na egzaminie wstępnym w naszym Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w tym roku. Rekordy dotychczas biły: psychologia, prawo, medycyna – ale żeby na jedno miejsce w IDiKS startowało prawie 22 osoby!!! Tego jeszcze nie było. Choć – Bogiem a prawdą – a mam zajęcia z pierwszoroczniakami – ten najazd dał nam dzieciaki całkiem mądre, z otwartą głową, przyjemnie z nimi pracować.

Ilu z nich przyszło do nas, bo chcą – w przyszłym zawodzie być Lisami (pytać: co z tą Polską), Olejnikową (stawiać ostro „Kropkę nad i!”), przypierać do muru polityków pierwszej ligi (jak Rymanowski), a może dokonywać analiz postaw i zachowań polityków (jak Paradowska, czy Zaręba)? Część zapewne przyciągnęła do tego zawodu sława dziennikarzy śledczych – ilu z moich wychowanków będzie takimi jak Marszałek, Kittel, czy inni dziennikarze z tej grupy? Ale też, ilu zaznacza goryczy odrzucenia, niemożności sprawdzenia się w wymarzonej profesji i pójdzie w poboczne profesje – rzeczników, pi-arowców, redaktorów pism korporacyjnych, gazetek samorządowych lub wyląduje na portalach internetowych, zajmując się żmudnym zbieraniem informacji.

Znam środowisko dziennikarskie dość dobrze, pełniłem tam – z wyboru – jako chyba jedyny niezawodowy dziennikarz, najwyższe funkcje, aż do szczebla szefa największej organizacji dziennikarskiej w Polsce. Dzisiaj, to co najbardziej mnie „rusza”, to – przy tej liczbie dziennikarzy, którą wcześnie podawałem (obojętnie zbyt dużej, czy niedoszacowanej), brak organizacji (reprezentacji) środowiska, walczącej o prawa dziennikarzy, reprezentującej ich interesy – boli mnie najbardziej. W mojej, macierzystej organizacji, z którą dzisiaj związany jestem bardziej symbolicznie i emocjonalnie, dzieje się też nie najlepiej. Dobrze, że za mojej kadencji, udało się przeprowadzić uchwałę o osobowości prawnej oddziałów SD RP, którą to osobowość prawną kilka oddziałów terenowych SD RP udało się załatwić. Ale nie wszystkim; ostatnio dowiedziałem się, że kolegom z zielonogórskiego oddziału Stowarzyszenia, komornik z Warszawy zajął konto (za długi centrali) i pieniądze, które długo zbierali i mieli przeznaczyć na nagrody w dorocznym konkursie na najlepszego dziennikarza  w regionie, zostały im zabrane. Strach pomyśleć, co by to było, gdybyśmy w Krakowie owej osobowości (odrębności) nie załatwili. Pewnie warszawski komornik przybiłby nam pieczęcie na zabytkowych sprzętach stanowiących wyposażenie krakowskiego Klubu Dziennikarzy „Pod Gruszką”, jedynego zdaje się w Polsce dziennikarskiego klubu (zarządzanego przez dziennikarska fundację, stworzoną na początku lat 90. ub wieku przez dwa dziennikarskie stowarzyszenia), którego zazdroszczą nam koledzy z innych regionów.

Czym właściwie zajmują się teraz dwa główne stowarzyszenia, statutowo mające być reprezentacją i ochroną dziennikarskiej braci? W moim przekonaniu (i nie tylko) polityką i to na krótkich dystansach, doraźnie, koniunkturalnie. Tak jak (oględnie mówiąc) nierzadko koniunkturalna i nieprzekonywująca jest działalność Rady Etyki Mediów, do której powołania – po powołaniu Konferencji Mediów – namówił nas, wielkiej zacności – prałat, zarazem duszpasterz środowiska dziennikarskiego ks. Niewęgłowski. Komunikaty płynące z ulicy Foksal w Warszawie, obojętne z którego stowarzyszenia, są nacechowane politycznie i są bardzo odległe od istotnych spraw i problemów, jakimi na co dzień żyje środowisko dziennikarskie.

Jakiś czas temu namawiałem kolegów-dziennikarzy, aby powrócić do tradycji i powołać na powrót Związek Zawodowy Dziennikarzy RP. Przytaczałem statut starego ZZD, pokazywałem co ewentualnie  w nim zmienić (bo czasy i media się zmieniły), podkreślałem, że jego powstanie powinno być „oddolne”. Powinno się zacząć organizację Związku w regionach, wybrać najlepszych, stworzyć reprezentację dziennikarzy, zdolną do konfrontacji z właścicielami mediów i walki o dziennikarskie prawa. Prawda, w paru regionach dyskutowano o moim pomyśle, ale z czasem sprawa ucichła. W międzyczasie podstawowe prawa dziennikarzy były wielokrotnie naruszane, żurnaliści wyrzucani z pracy w ciągu godziny, a usłużni (dla właścicieli mediów) publicyści blokowali jakiekolwiek pomysły zjednoczenia dziennikarzy. Zastanawiam się, co musi się stać, żeby dziennikarze stali się solidarną grupą zawodową i stworzyli reprezentację, która stanie na straży ich praw i – w dobrze pojętym także interesie środowiska – będzie instrumentem samokontroli tej grupy zawodowej. Chciałbym dożyć takiej chwili….

Dzisiaj, gdy różni dziennikarze, także zaliczani do pierwszej ligi tej profesji w Polsce, nie widzą nic nagannego w tym, że są stronniczy i nieobiektywni, że w sposób bardzo wyraźny objawiają swoje sympatie polityczne, w medium, które określa się jako niezależne i obiektywne, czas najwyższy nie tylko mówić o standardach profesji, ale także wyraźnie przypominać o dziennikarskich kodeksach.

Przypomnę – moim kolegom – dziennikarzom i przyszłym żurnalistom, co znajduje się na początku Dziennikarskiego Kodeksu Obyczajowego:

 

I. Zasady ogólne

 

1. Dziennikarstwo jest zawodem służebnym wobec społeczeństwa. Podstawowym prawem i obowiązkiem dziennikarza jest poszukiwanie prawdy oraz umożliwienie każdemu człowiekowi realizacji jego prawa do uzyskania prawdziwej, pełnej i bezstronnej informacji a także uczestniczenia w debacie publicznej.

2. Zadaniem dziennikarza jest umożliwienie odbiorcom poznania, zrozumienia i własnej oceny rzeczywistości.

3. Szczególną powinnością dziennikarzy jest odpowiedzialne wykonywanie zawodu, kierowanie się szacunkiem wobec odbiorcy oraz normami etycznymi i zawodowymi.

4. Dziennikarze mają obowiązek chronić niezależność i wiarygodność uprawianego zawodu, strzec wolności słowa i pluralizmu mediów.

 

Onegdaj byłem na spotkaniu, na którym pewien dziennikarz perrorował na temat „czwartej władzy”, wskazując na wielki wkład, zwłaszcza dziennikarzy „śledczych”, w naszą demokrację. W drugiej odsłonie objawił się jako piewca, zwolennik, prawie rzecznik, pewnej partii i jej programu. A w trakcie swojego wystąpienia dużo mówił o prawdzie, potrzebie obiektywizmu i demokracji…

Jako historyk mediów i dziennikarstwa wiem dobrze, że najlepiej zasłużyli się w swoim kraju i narodzie, ci, którzy traktowali ten zawód, jako odpowiedzialna SŁUŻBĘ, którzy poszukiwali prawdy i umożliwiali jej znalezienie i którzy za swój główny obowiązek uznawali STRZEŻENIE WOLNOŚCI SŁOWA. Nie chodzi jednak o wolność własnej wypowiedzi, głoszenia własnych opinii, ale o wolność każdej wypowiedzi, także jeśli nie jest zgodna z naszymi opiniami i przekonaniami. To właśnie jest odpowiedzialne wykonywanie zawodu, to jest szacunek wobec ludzi o odmiennych poglądach, to wreszcie jest zgodność z normami etycznymi tego zawodu.

 

P.S. Wiem – moje spojrzenie jest mocno idealistyczne i nie uwzględniam uwarunkowań, w jakich funkcjonuje wielu polskich dziennikarzy, zależnych od woli, postaw i zachowań oraz decyzji – nierzadko koniunkturalnych — właścicieli mediów. Ale właśnie także dlatego warto stworzyć silną zawodową organizację, która będzie orężem strzegącym wolności słowa i praw dziennikarzy – w ich interesie i tych, dla których pracują – społeczeństwa

Autor: Zbigniew Bajka, z wykształcenia historyk i socjolog, od blisko 38 lat związany z Ośrodkiem Badań Prasoznawczych (dawniej RSW P-K-R, od 16 lat w ramach Uniwersytetu Jagiellońskiego), medioznawca i nauczyciel akademicki (dziennikarstwo, UJ). Autor i współautor wielu prac poświęconych rynkowi prasowemu w Polsce (w tym m.in. własności kapitałowej mediów), reklamie i zawodowi dziennikarskiemu. W latach 90. szefował najpierw Zarządowi Oddziału SD RP w Krakowie, a później (1997-2000) Zarządowi Głównemu, nie będąc – jako jedyny prezes — zawodowym dziennikarzem. Autor wielu ekspertyz dla rządu, sejmu i senatu, wydawców i redakcji. Członek Rady Programowej PAP. Najlepiej wypoczywa mu się w jego góralskim domu pod Pilskiem na Żywieczczyźnie.

Поделиться новостью в социальных сетях: